PRZESĄDZONE |
wtorek, 30 stycznia 2018 10:55 |
Już wcześniej wiedzieliśmy, że do Extraligi awansuje zespół Fuego Team, a spadek zaliczy ekipa PWiK Głogów. To było przesądzone podczas ostatniej kolejki, po 11. serii spotkań wiemy, że nic nie wiemy.
Mecze rozpoczęły się w sobotnie popołudnie o godzinie 15:00, jako pierwsi na parkiet wybiegli przedstawiciele Koźlice Team oraz Budowlani-Paździoch. Koźlice miało punkt przewagi nad swoim rywalem i mecze zaczęli ze znaczną przewagą, po trzech minutach Piotr Wypych dał prowadzenie Koźlicom, a już w siódmej minucie Stefan Szarota podwyższył na 2-0. Wydawało się, że drużyna spoza Głogowa będzie dominowała i strzelała kolejne gole. Jednak Jarosław Gaszewski z Budowlanych w przeciągu 40 sekund doprowadził do remisu 2-2. Dwunasta minuta okazała się przełomowa dla tego spotkania, Remigiusz Komisarz otrzymał żółtą kartkę, a już dwie minuty później Piotr Wypych strzelił kolejną bramkę i Koźlice były znowu na prowadzeniu. Po zmianie stron Koźlice dobiły przeciwnika trafiając jeszcze dwa razy do bramki Budowlanych. Tym razem bramkarza rywali pokonali Józef Ochej oraz Mariusz Milewski. Dużo więcej pracy sędziowie mieli z temperowaniem zachowania piłkarzy, aż trzy razy musieli napomnieć zawodników drużyn żółtymi kartkami, otrzymali je Marcin Maślak, Tomasz Margas oraz Kacper Starmach. Drużyna Paździocha ugrzęzła w dolnej części tabeli, a Koźlice punktowo zbliżyli się do miejsca premiowanego grą w barażach o awans. Trzy mecze do końca sezonu, więc jest czas, żeby wszystko się pozmieniało. Jako kolejni zagrali Locus z Auto Max Sławiński. W tym meczu sytuacji była taka sama jak w poprzednim spotkaniu, taka sama różnica punktowa. Mecz zaczął się podobnie, z tym że Radosław Kosmala jako jedyny zdołał strzelić gola w pierwszej połowie i Locus prowadził 1-0. Druga część spotkania, a zwłaszcza jej początek, to koncert Locusa, Mieczysław Gniewosz jako pierwszy pokonał bramkarza Auto Maxu, a Konrad Gruchała ustrzelił hattricka i było 5-0 po pół godzinie gry. W ostatnich minutach meczu Paweł Bilski ze Sławińskich strzelił dwa gole, które zmniejszyły rozmiary porażki jego zespołu. Locus wygrał 5-2 i podobnie jak Koźlice jest blisko możliwości gry o awans, ale zadecydują o tym kolejne mecze. Natomiast Budowlani Paździoch oraz Auto Max Sławiński szykują się do gry o utrzymanie. Mecz lidera Fuego Team z Dom-Bud zapowiadał się jako najciekawszy ze wszystkich pierwszoligowych spotkań. Grała pierwsza z trzecią drużyną ale zupełnie co innego działo się na parkiecie. Fuego, drużyna można powiedzieć Extraligowa, rozniosła swoich rywali. Pierwsza połowa to bramki Damiana Żmijowskiego, Jarka Radlińskiego dwie oraz Michała Olejnika i Marcina Borowiaka. Kordian Ficek zdołał pokonać bramkarza barowiczów, jednak to był tylko wyjątek od reguły. Fuego dominowało i druga połowa była tego najlepszym przykładem. Kacper Ciechelski zdobył hattricka, a Żmijowski dołożył jeszcze dwa gole. Olejnik i Borowiak podobnie jak w pierwszej połowie dołożyli po jednym trafieniu i ostatecznie licznik ich bramek zatrzymał się na 12. Dom-Bud za sprawą Pawła Gacy zdołał strzelić drugiego gola, który tak naprawdę nie miał znaczenie dla losów tego spotkania. Fuego wygrało 12-2 i wita się z elitą w dobrym stylu. Dom-Bud musi uważać na goniące ich zespoły, które znajdują się w zasięgu trzech punktów, kolejna porażka przy wygranych Locusa i Koźlic zepchnie ich z trzeciego miejsca, które daje szansę gry w barażach o awans, jednak z taką grą jak z Fuego, lepiej żeby uniknęli spotkania z jakąkolwiek drużyną z Extraligi. Na koniec ZZPPM HMG mierzyło się z PWiK Głogów. Drużyna związkowców z huty złapał wreszcie odpowiedni rytm meczowy i zajmuję drugie miejsce w lidze, które daje im możliwość gry w barażach o awans do Extraligi. Mecz z ostatnimi wodociągowcami, nie ciężkim wyzwaniem, ale gra w obronie ZZPPM może przyprawiać o ból głowy. Początek spotkania to walką Tomasza Filipiaka z Huty, z Pawłem Kondratykiem z PWiK. Na trafienie Filipiaka, odpowiadał Kondratyk i tak po 14 minutach mieliśmy wynik 2-2. W ostatnich czterech minutach Łukasz Świerczyński pokonał bramkarza PWiK, a Marcin Kycej uczynił to dwa razy i przed drugą częścią meczu mieliśmy wynik 5-2. Po zmianie stron Andrzej Kaczmarek pokazał jak słaba jest obrona ZZPPM strzelając im bramkę. Tym razem odpowiedzieli Kycej oraz Jakub Ałdaś. Po 25 minucie znowu mieliśmy pojedynek Kondratyka z Filipiakiem, ponownie na remis między nimi, jednak obie drużyny dzieliło już cztery bramki. Kolejne gole dla ZZPPM dołożyli Świerczyński dwie oraz Paweł Filipiak, a Krzysztof Działkowski zmniejszył rozmiar porażki do stanu 12-6. Trzeba przyznać, że PWiK mimo ostatniego miejsca, zerowego dorobku punktowego i najgorszej obrony w całej lidze walczą w każdym meczu i co ważne świetniej się spisują, strzelając sporo goli. Szkoda tylko, że to nie przekłada się na wyniki. |